
„Ulica mnie woła” – smutne i patologiczne oblicze Peru
Zdarzyło mi się już wspomnieć, że w moim sercu jest Kolumbia i Peru. Ta pierwsza z wyboru, to drugie z miłości do jednego z jej obywateli (mojego męża). Prawdą jest, że nigdy w Peru się tak naprawdę nie zakochałam i jakoś nie umiem w nim znaleźć uroku. Lektura „Życiorysów z Limy”, bo taki podtytuł noszą reportaże autorstwa Beaty Szady, nie pomogła mi jednak w tym zadaniu. Zrobiła ze mną coś innego – wskazała mi palcem na powód mojego nieco oziębłego podejścia do tego kraju.
Spis treści
- Naznaczony
- Przecinek. O Peru
- DNI w trzy dni
- Przecinek. O pueblos jóvenes
- Tożsamość
- Chłopcy z placu Grau
- Przecinek. O nierównościach
- Wasi
- Okrakiem
- Przecinek. O callejeros
- Drzewo
- Rodzina
- Wdzięczność
- Pytania
- Przecinek. O casas hogares
- Pracownia pani Mirthy
- Dziewczyna z fabryki konfitur
- Przecinek. O Limie
- Mała stabilizacja
- Kropka. Przewodnik dla turystów
Dwa oblicza Peru
Wszyscy nosimy w sobie jakieś wyobrażenia na temat innych państw, szczególnie jeśli dochodzi do nas propaganda turystyczna. Wydaje mi się, że Peru jest jednym z głównych celów podróży w Ameryce Łacińskiej. W głowie pojawiają nam się zatem takie obrazki jak Machu Picchu, barwne stroje Peruwiańczyków z prowincji, przyjazne lamy… I to jest ta pocztówkowa wersja Peru. Bo gdy zamiast kierować się właśnie na przykład w kierunku Cuzco zostaniemy w Limie, to nasze doświadczenia drastycznie się z tymi obrazami rozminą.
W „Ulica mnie woła” mowa jest bowiem o dzieciach, młodzieży i dorosłych z marginesu społecznego, który nota bene jest bardzo szeroki, jak na margines. Nacisk jest na tę młodszą część społeczeństwa, a to dlatego, żeby pokazać, jak mając zaledwie kilkanaście lat już może być ciężko żyć inaczej niż na ulicy, nawet gdy ma się wokół siebie ludzi chętnych ci pomóc. Opisane w książce historie osób są w moim odczuciu dogłębnie smutne. Każdy człowiek w jakimś momencie swojego życia mierzy się z konsekwencjami swoich wyborów lub losu, który na niego spadł. I myślę, że wszyscy dobrze wiemy, że czasem z małych problemów ciężko jest wybrnąć, że potrzeba ogromnego samozaparcia i nierzadko pomocy z zewnątrz. I nie umniejszając trudnościom pierwszego świata, trzeba jasno powiedzieć, że w takim Peru na przykład takie walki to pestka.
Przetrwać z godnością
Czasem zastanawiałam się, jak to jest, że mój mąż i inni znajomi z tamtej części świata są tacy trzy kroki do przodu, dlaczego mało co ich przytłacza tak na pierwszy rzut oka, dlaczego są tacy zahartowani i nieustraszeni. Po części jest to cecha godna podziwu. Jednak patrząc na to z perspektywy tych reportaży, nie da się nie dojść do wniosku, że okrutnie trudna latynoska rzeczywistość ich takimi uczyniła. Tam nie można okazać słabości, bo się ginie. Albo trzymasz się w pionie cały czas, albo trafiasz na margines, z którego podnieść się jest nie lada wyczynem. Społeczeństwa latynoskie są mocno spolaryzowane – jesteś biedny albo bogaty. Jesteś zwycięzcą, albo jesteś do końca życia przekreślony. Przebicie się na praktycznie jedyny istniejący poziom wyżej graniczy z cudem. Jak żyć w takim braku perspektywy na lepsze?
I to jest pytanie, które też niejako daje odpowiedź, dlaczego pomimo tylu prób różnych organizacji i starań pojedynczych osób tylko mały procent osób zostawia ulicę, by prowadzić choć odrobinę godniejsze życie. Nie jest to to wspomniane przejście na wyższy pułap. Dla tych ludzi różnica jest drobna – bardziej kontrolujesz zażywanie narkotyków, masz nieco godniejsze warunki życia, możesz postarać się o dokument tożsamości. Niewiele się dla nich zmienia, bo nadal jesteś szarą, niewiele znaczącą masą. A jednak ta walka toczy się po prostu o ich godność. Godność w mieście-dżungli to pojęcie trochę abstrakcyjne. Skoro i tak trzeba przetrwać, to dlaczego nie najmniejszym kosztem? Dlaczego nie kradnąc? Dlaczego nie dogadzając sobie zamiast pójść do szkoły? Przypomnijmy, że tłem jest kraj, w którym edukacja nie jest jakoś wybitnie wspieranym sektorem.
Moje ponure wspomnienia z Limy
Czytając o tej limeńskiej ulicy próbowałam odtworzyć swoje własne spacery po podejrzanych dzielnicach stolicy Peru. A przyszło mi wędrować po wielu takich. Ludzie leżący na kartonach. Mnóstwo szwędających się zapchlonych psów i kotów. Zapchane chodniki w pobliżu targowisk – kompletny brak poszanowania przestrzeni osobistej. Nieufni klienci przeliczający co do grosza zwracaną im resztę z zakupów. Śmierdzące ulice, po których panoszą się góry śmieci. Ciągłe zerkanie na boki, czy ktoś nie chce cię okraść. Jednocześnie patrzenie pod nogi i omijanie psich kup. Zatęchłe domy z glinianych cegieł i latające w nich ogromne karaluchy. Brak ciepłej wody. Poupychane do granic możliwości skrzeczące busy miejskie. Taksówki, które nie chcą dojechać do miejsca, które im wskazujesz, ze względu na ich podejrzaną reputację.
To nie latynoska Hiszpania
Takie właśnie są moje trudne wspomnienia z Limy. Chyba nigdy nikomu ich tak obrazowo nie przedstawiłam. Może nawet wzdrygałam się na samą myśl, że ktoś mógłby ode mnie takie rzeczy usłyszeć. Bo są jak fala pesymizmu na temat miasta, kraju, kontynentu, z którym jestem związana, i którym się przysłowiowo jaram. Nie da się jednak o tej rzeczywistości nie mówić. Wręcz trzeba. Bo tam tak jest. Często brudno, cuchnąco, bez ładu i składu. To nie latynoska Hiszpania, tylko rezultat całej bolesnej historii tego kontynentu. I tego się nie da ukryć, nie da się wymazać. To trzeba przepracować – lepiej przed podróżą niż po.
Na szczęście poza historiami osób, „Życiorysy z Limy” to również krótkie komentarze na temat samego kraju, jej stolicy i tamtejszych realiów. Wszystkie rozdziały nazwane „przecinkami” („O pueblos jóvenes”, „O nierównościach”, „O callejeros”, „O casas hogares”, „O Limie”) i „kropkami” („Przewodnik dla turystów”) są praktyczną esencją, którą każdy powinien mieć na względzie, jeśli interesuje się Peru. Ja osobiście jestem wdzięczna za tę lekturę, mimo, że nie należała do najprzyjemniejszych. Po pierwsze, pomogła mi przepracować doświadczenia z własnych podróży. Poza tym jest po prostu świetną równoważnią dla zbyt ogólnego obrazu tego kraju, do jakiego mamy dostęp w Polsce. A jeśli szukasz innych książek o krajach Ameryki Łacińskiej, zapraszam Cię do moich wpisów o Hondurasie, Chile, Meksyku lub Wenezueli.