fbpx
Kultura
Językowa podróż po Kolumbii z serialem „Dziki rytm”

Językowa podróż po Kolumbii z serialem „Dziki rytm”

Przygotowując bazę przykładów do pierwszego zeszytu kolumbijskiego z przywitaniami i pożegnaniami wróciłam do kilku filmów i seriali, by przysłuchać się dokładniej ich dialogom. Postanowiłam też sięgnąć do dodatkowych, świeżych źródeł. Jednym z nich okazał się serial na Netflixie „Dziki rytm” („Ritmo salvaje”) z 2022 roku. Poza gładko płynącą fabułą i oszałamiająco dobrze dobraną muzyką ukrywa też prawdziwy skarb – kolumbijski żargon podany na dłoni.

Generalnie podchodzę do seriali z bardzo dużym dystansem, bo czasem ciężko jest je sobie racjonalnie dozować. A czas jest przecież najważniejszą walutą, jaką posiadamy! Ta kolumbijska produkcja jednak, nie dość, że ma optymalną długość 8 odcinków, to jeszcze porwała mnie każdym detalem. Pozwól, że w trzech punktach uzasadnię moje odczucia.

Música urbana w nowej odsłonie

„Dziki rytm”, jak może wskazuje na to tytuł, to serial taneczny. Muzyką przewodnią jest tu reggaetón i pokrewne gatunki zebrane pod ogólną nazwą música urbana. O tym, jak szeroka jest to kategoria przekonałam się właśnie oglądając ten serial. Wcześniej śledziłam na bieżąco pojawiające się nowości muzyki latynoskiej tylko przez krótki okres studiów. Znam wiele największych hitów, a obecnie od czasu do czasu ktoś oświeci mnie w kwestii piosenki, która akurat rządzi listami przebojów.

Co prawda fascynacja filmami tanecznymi sprzed kilku lat, ze „Step Up” na czele, już minęła. Nie da się zaprzeczyć jednak, że mówimy tu o zupełnie innym generacyjnie kinie. Zauważyłam już dawno, że to, co wychodzi spod skrzydeł Netflixa można lekką ręką nazwać mianem superprodukcji – wysoka jakość i innowacyjne rozwiązania to naprawdę synonim współczesnego kina. A skoro tak, to i adekwatnie do tego dostosowano trendy muzyczne.

Nie skłamię mówiąc, że oprawa muzyczna „Dzikiego rytmu” oczarowała mnie tak samo jak barwne, czasem wręcz neonowe, ujęcia (o których za chwilę). Jest w niej jednak coś, co sprawiało, że czułam, że moje pojmowanie tego nie ogarnia. Może to była kwestia nieznanych utworów, bo naprawdę lubię słuchać tego, co znam. Jest tam wiele niszowych artystów, pomiędzy których wpleciono pojedyncze utwory ikon takich jak Daddy Yankee czy Guaynaa. Może chodziło o znany, ale jednak nie własny kontekst kulturowy, w którym taniec jest zupełnie inaczej postrzegany. Jest jeszcze trzecia rzecz i sądzę, że to właściwość niektórych gatunków z kategorii música urbana – sprawiały, że łatwo było mi wręcz wpaść w trans tej muzyki. Faktem jest jednak, że kilka dni po obejrzeniu całości do głowy cisnęły mi się zasłyszane fragmenty piosenek, których nie mogłam zidentyfikować. Na szczęście pomogło Spotify.

Bogota, jakiej nie (po)znasz

Gdy leciałam do Kolumbii, to do ostatniej chwili żywiłam w sobie wyidealizowany obraz tego kraju jako Hiszpanii z drugiej strony globu. Jednak z europejskim Madrytem, tak na pierwszy rzut oka, Bogota dzieli naprawdę tylko język. O wiele większy chaos – tak pokrótce porównałabym obydwie stolice (choć nie tylko). Chaos w transporcie, przestrzeni publicznej, zabudowie miasta, itd. I nie piszę tu tego po to, żeby Bogocie umniejszać – jest po prostu piękna inaczej. No i moje podejście, siłą rzeczy, jest europejskie. Jestem przyzwyczajona do innej estetyki. Dążę jednak do tego, żeby zwrócić już teraz Twoją uwagę na przedstawienie kolumbijskiej stolicy w serialu Netflixa.

A jest ono zwyczajnie o wiele barwniejsze niż w rzeczywistości. W niektórych serialach czy filmach (np. „Pickpockets: Maestros del robo” z Netflixa (również uwzględniony w pierwszym kolumbijskim zeszycie) pokazanie ewidentnie brzydszej i zaniedbanej części miasta jest zabiegiem celowym. Nie jest to jednak przypadek „Dzikiego rytmu”. Chociaż opowiada on o zetknięciu się świata bogaczy z biednymi, to jednak ten drugi nadal jest dość kolorowy i nie aż tak niebezpieczny, jak mówią.

Bogota w wielu miejscach jest barwna, przede wszystkim dzięki swoim muralom, ale też przez dzielnice z pomalowanymi kolorowo domami. Poza tym jednak, jak to w wielkim mieście, przebija tam szarość nieregularnej zabudowy. W serialu przedmieście jest utożsamiane z kreatywnością – nie tylko tło wydarzeń nie jest takie nijakie. To główni bohaterowie wybijają się tu swoimi odważnymi strojami, fryzurami i makijażami, o których nawet nie śnisz.

Hiszpański kolumbijski jak na dłoni

I w końcu mój ulubiony aspekt „Ritmo salvaje”. Jest jak żywa próbka kolokwialnego hiszpańskiego z tego kraju. W językoznawstwie trzeba brać poprawkę na wiele kwestii. Dlatego raz a dobrze wyjaśnię, że mowa tu o slangu ulicznym, którego używają młodzi ludzie. Poza tym można oczywiście zaobserwować tendencje ogólnolatynoskie – użycie ustedes zamiast vosotros, seseo i głównie czas pretérito indefinido – oraz ogólnokolumbijskie, jak choćby nieformalne traktowanie na usted czy voseo. Wyraźnie wybrzmiewają one szczególnie w kontraście do hiszpańskiego argentyńskiego, którego reprezentantem jest Mateo, jeden z bogatych dzieciaków.

Jako że oglądałam „Dziki rytm” filtrując dialogi w poszukiwaniu przywitań i pożegnań, proponuję Ci szybki wgląd do stron z przykładami, które są częścią pierwszego zeszytu kolumbijskiego.

Jak widzisz, poza przywitaniami i pożegnaniami:

  • ¿Qué más, pues?
  • ¿Quiubo?
  • ¿Entonces qué?
  • ¿(Todo) bien o qué?
  • ¿Bien o no?
  • Hágale
  • Se cuida, ¿oyó?
  • Se cuida, pues.

ten serial kolumbijski pozwala wyłapać językowe niuanse na poziomie słownictwa. W powyższych przykładach pojawia się np.:

  • cucho – stary;
  • pelado/a – chłopak, dziewczyna;
  • parcero – ziomek, brachu;
  • ahorita – czyli wieczne nigdy, pora bliżej nieokreślona, teoretycznie pochodzi od ahora – już, teraz, ale znaczenie może mieć kompletnie odwrotne;
  • mijo/a – od słów: mi hijo/a, mój synku, moja córeczko, choć wcale nie musi odnosić się do relacji rodzic-dziecko, można go też użyć między znajomymi albo w innych kontekstach rodzinnych.

Wszystkie nie związane z przywitaniami i pożegnaniami słowa są również wytłumaczone w kolumbijskim zeszycie. Umieściłam je razem w części zwanej po prostu Słowniczkiem, aby absolutnie nic nie umknęło Ci z prezentowanych tam treści.

Aktywne oglądanie

Nie muszę chyba dodawać, że słuchanie akcentów aktorów było jak miód na moje uszy. Oglądanie tej kolumbijskiej produkcji na telefonie w słuchawkach tym bardziej przyczyniło się do przyjemnych doznań. Co jednak kluczowe, to że chyba jeszcze nigdy wcześniej nie oglądałam kolumbijskiego serialu czy filmu z takim skupieniem w oczekiwaniu na językowe smaczki. To było bardzo świadome oglądanie, które wymagało ogarnięcia nie tylko fabuły i muzyki.

Również Ciebie zachęcam do takiego podejścia do kina i telewizji w języku, który znasz, lub którego się uczysz. Pisałam już o tym wcześniej we wpisie „Jak uczyć się hiszpańskiego latynoskiego”, do którego Cię zapraszam. Przygotuj notes i długopis i zatrzymuj odtwarzanie zawsze, gdy chcesz zapisać swoje obserwacje. Niektóre rzeczy warto brać na słuch – z wątpliwościami zawsze możesz się zgłosić do mnie. Pamiętaj, że napisy nie są w 100% odzwierciedleniem tego, co rzeczywiście jest wypowiadane przez aktorów. Z drugiej strony, jeśli to, co chcesz obejrzeć znajduje się na Netflixie, sprawdź, czy dostępne są dwie wersje dubbingu hiszpańskiego (jak np. w serialu „Elita”) lub chociaż napisy w wersji latino do audio z Półwyspu. Jeśli Twoim celem jest wyłapywanie różnic między europejską a amerykańską wersją, może okazać się to bardzo pomocne.

Podziel się:
Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close