
Dwie książki, dwa spojrzenia – Honduras oczami reportera i wolontariuszki
Chociaż reporter zajmuje się pisaniem fachowo, a wolontariusz niekoniecznie, to, pomimo różnic na poziomie literackim między książkami „Telefon obwieszcza śmierć” i „Honduras. Niegasnąca nadzieja”, przepaść pojawia się raczej na poziomie przemyśleń ich autorów. Jak to możliwe, że z jednej zionie okrucieństwem, a druga daje temu krajowi szansę?
-PROLOG
-NOWICJUSZ W REDAKCJI KRYMINALNEJ
1.Wewnątrz wulkanu
2.Nowicjusz w redakcji kryminalnej
3.Noc chepos
4.Śmierć taksówkarza
5.Cztery deski na karku
-PRZEKLEŃSTWO GEOGRAFII
6.Nieznana wojna
7.Wybrzeże moskitów
-DOMY, TRUMNY I GRAFFITI
8.Obóz uchodźców
9.Jedna trumna, jeden głos
10.Halucynacje
11.Noc pożaru
-POLICJANCI
12.Zabójca
13.Szwadrony śmierci
14.Reformy w policji
15.Tygrys Bonilla, Kultura pozorów
-CI, CO OPOWIADAJĄ HISTORIE
16.Dziennikarze
17.Politycy: alternatywa wobec wszystkiego, co dotąd było
18.Ci z wyobraźnią
-EPILOG Co ja robię w Hondurasie?
Słowo wstępu
I. Kilka słów o Hondurasie
II. Gangi
III. Więzienia
IV. Migracja
V. Opór Hondurasu
VI. Płacz dzieci
VII. Inne ubóstwo
Zwyczajni – nadzwyczajni
Honduras śmierci
„Telefon obwieszcza śmierć” to zapiski hiszpańskiego reportera Alberto Arce, który skupia się na krwawych wątkach przestępczych Hondurasu. To dociekania dziennikarza, który pakuje się tam, gdzie właśnie wydarzyło się morderstwo. Który docieka u źródeł prawdy na temat bezkarności policji, szwadronów śmierci, przemytu narkotyków i wchodzi do samego centrum dowodzenia maras (gangów). Taki już ma zawód, i to z jego powodu nie raz nie dwa ociera się o śmierć i jest w polu ostrzału.
Autor wspomina w kilku fragmentach tekstu o swojej rodzinie, która zamieszkała z nim w Hondurasie. Wyprowadziła się jednak po jakimś czasie czekając tylko, aż i jemu skończy się zlecenie w tym niebezpiecznym kraju. “Wytrzymałem tyle czasu w Hondurasie dzięki temu, że cały czas pragnąłem wrócić do domu (…)”, pisze. Nie bez znaczenia jest też wstęp do książki, którego autorem jest kolega po fachu, Manuel Jabois. On również daje nam dość niepokojący obraz Arce. Czy ktoś jadący już z pewnym założeniem, skoncentrowany na celu, jakim jest szukanie śmierci na ulicach, może zobaczyć coś poza nią? A tym bardziej, jeśli jego praca stawia nie tylko jego, ale też bliskie mu osoby w ciągłym zagrożeniu?
Honduras nadziei
W kontraście do pierwszej książki stoi „Honduras. Niegasnąca nadzieja”, cieniutka pozycja wolontariuszki Klaudii Zając. Wyjechała ona do tego środkowoamerykańskiego kraju z ramienia katolickiej organizacji Domy Serca. Tu również nietrudno doszukać się fragmentów o czyhających na każdym rogu niebezpieczeństwach i ludzkich tragediach wynikających z kontekstu ich życia. Co jednak nieustannie przebija na kartach tej książki to siła, z jaką Klaudia doszukuje się pomimo wszystko wszelkich form dobra. Stawia często siebie w sytuacji trudnych ludzi, których przyszło jej spotkać. Tłumaczy sobie i czytelnikowi, że może postawieni pod murem jak oni bylibyśmy skłonni do nie zawsze moralnych decyzji.
Co i rusz wspominana jest wiara, która jest dla autorki filtrem, przez który przeżywa swój czas w Hondurasie. Nie powinno to zresztą dziwić ze względu na charakter jej pobytu tam. I nie trudno o analogię do poprzedniego autora: skoro jedzie się na misje, nie powinno dziwić, że się szuka nadziei. Myślę jednak, że nawet niewierzący czytelnik byłby w stanie przyjąć perspektywę Klaudii i zwyczajnie, ludzko, spojrzeć na poznanych Hondurańczyków i ich dylematy, tak różne od polskich.
Jestem absolutnie skłonna uwierzyć, że w Hondurasie może być tak makabrycznie, jak to opisuje pierwsza książka. Jednak tak samo chciałabym móc dostrzegać nadzieję w jednostkach, które są przyszłością tego kraju o złej famie. Dlatego w ramach podsumowania ujmę to tak. Zaciekawionych kontynentem odsyłam do reportażu, by się doinformować i nie zbywać informacji o niebezpieczeństwach w Ameryce Łacińskiej. Jednocześnie zachęcam do wsparcia twórczości młodej wolontariuszki, która zdecydowała się opowiedzieć swoją historię światu.