fbpx
Blog
19 latynoskich miesięcy – podsumowanie wyzwania #1mes1pais

19 latynoskich miesięcy – podsumowanie wyzwania #1mes1pais

W styczniu 2021 roku wystartowało długoterminowe wyzwanie Ogarniando na Instagramie, którego celem było pogłębienie wiedzy z różnych dziedzin na temat wszystkich krajów hiszpańskojęzycznych Ameryki Łacińskiej. #1mes1pais, jak sama nazwa wskazuje, jego formuła polegała na omawianiu jednego kraju na przestrzeni jednego miesiąca. Jakie wnioski mogę wyciągnąć po tym roku i siedmiu miesiącach (sic!) publikacji? Co najbardziej zapadło mi w pamięć?

Początki i idea wyzwania #1mes1pais

Instagram Ogarniando powstał na początku listopada 2020 roku, jako dodatek do kanału na YouTube’ie, który jednak okazał się dla mnie na początek zbyt pracochłonny. Skupiłam się więc na regularnych treściach w formie graficznej i tym samym z początkiem stycznia 2021 przywitałam Was miesiącem salwadorskim. 

Samo wyzwanie powstało w mojej głowie dość spontanicznie, a jego ogólna koncepcja nabierała konkretów w trakcie. Zależało mi szczególnie na tym, by omówić ważne i podstawowe kwestie krajów mało popularnych czy wręcz zapomnianych oraz pokazać mniej znaną twarz tych bardziej w Polsce kojarzonych, jak choćby Meksyk, Argentyna czy Peru. 

Różnorodnie, jak na całym latynoskim kontynencie

Kolejność krajów może dla kogoś wydawać się zupełnie przypadkowa, ale była w nim pewna logika. Podzieliłam sobie wszystkie państwa na strefy geograficzne: Ameryką Centralna, wyspy karaibskie i okolice, Andy, południe Ameryki Południowej. Przeplatałam więc regiony geograficzne biorąc też pod uwagę czynnik popularności kraju w Polsce. Dlatego po mniej znanych Salwadorze (Ameryka Centralna) i Paragwaju (południe), przyszła kolej na znane Peru (Andy). 

Tematyka też była urozmaicona. Starałam się jako stałe punkty w każdym miesiącu poruszyć takie kwestie jak hiszpański z danego kraju, ciekawostki oraz warte odwiedzenia miejsca. Zależało mi też na poleceniu kont na Instagramie i YouTube’ie. Do tej bazy dobierałam innego typu treści, jak na przykład polecenie filmu, książki lub gatunku muzycznego. Były też przepisy – w formie wideo, tekstowej ze zdjęciem oraz jako reelsy. Sporadycznie pojawiały się też inne informacje historyczne albo przedstawiające ważne dla kraju osobistości. Z kolei dla urozmaicenia gotowych planszy ze zmieniającym się jedynie tekstem dodawałam nagrania, na których dawałam mini lekcje języka tubylczego, grałam na gitarze i śpiewałam znane dla danego kraju utwory albo tworzyłam dialogi z użyciem lokalnego slangu. Dobrze się przy tym bawiłam! I na pewno pomogły mi one nabrać dystansu do siebie, nie czepiać się szczegółów i wykorzystywać efektywnie nawet najmniejsze luki czasowe.

Jak już wspomniałam, całość trwała ponad półtora roku, a to dla każdego kawał życia! Czasami mówiąc o jednym kraju nawiązywałam do innego, który był wcześniej i okazywało się, że minęło już od niego wiele miesięcy! Naprawdę był momenty, w których czułam, że czas przecieka mi przez palce. 

Twórczo, ospale i w ciąży

Praca nad publikacjami przez cały ten okres przybierała różne formy. Początki były pełne pasji. Pamiętam, jak siadałam co wieczór, by na stories wrzucać miliony kafelków na temat Salwadoru. Pamiętam, jak wypełniałam ciszę w domu polką paragwajską i tańczyłam z synkiem w ramionach. Choć pamiętam też, jak dowiedziałam się o swojej trzeciej ciąży i ledwo dokończyłam przyrządzony na ten miesiąc arrokesú, bo zaczynały mi już dolegać mdłości. W peruwiańskim marcu musiałam zwolnić przez covid, wszyscy w domu padliśmy jak muchy. Nie będę kłamać, potem było nieco trudniej. 

Od początku treści tworzone były na bieżąco, czyli często z dnia na dzień, co z czasem wzbudzało we mnie dużą niechęć i wpędzało w lenistwo. W kostarykańskim kwietniu czułam, że już nie wiem, co ja mam dla Was wymyślić. Tę prawie że desperację udało się zażegnać dzięki naprawdę sympatycznemu lajwowi z Ignacio. Ospała była też majowa Argentyna, kiedy to wiele dni z rzędu nie publikowałam i nie było wieści z mojej strony. Argentyna była też pierwszym większym wyzwaniem, bo tak, jak w przypadku mniej znanych krajów prawie każda informacja jest nowością, tak o Argentynie wielu sporo wie. Gdyby nie Facundo, który podpowiedział mi dużo w temacie swojej ojczyzny, byłoby kiepsko. Potem Dominikana – szło mi nadal jak krew z nosa…

Wyzwanie vs trójka dzieci

Boliwia i Gwatemala upłynęły mi pod znakiem wakacji i planowania na przód. W końcu spięłam tyłek i zaczęłam tworzyć materiały kolumbijskie z wyprzedzeniem, bo pod koniec września mogłam już rodzić. W kolumbijskim miesiącu chodziłam cała nabuzowana entuzjazmem, że oto mogę przedstawić mój ukochany kraj. Publikowałam prawie codziennie! I był to ostatni miesiąc z lajwem, na który zaprosiłam Hermesa, dobrego przyjaciela rodziny.

Z Portoryko pamiętam, że pozytywnie mnie zaskoczyło, oraz że kończyłam przygotowywać posty językowe w poczekalni szpitala na krótko przed porodem. W przypadku Nikaragui jedyne, co sobie potrafię teraz przypomnieć, to to, że nie wyszedł jedyny odpowiedni przepis, który udało mi się znaleźć z tego kraju. Potem jeszcze okazało się, że w Peru (więc i pewnie w innych krajach) go jak najbardziej znają. Dlatego ostatecznie w listopadzie przepisu nie było. Urugwaj to Boże Narodzenie, czas w domu rodzinnym i lektura książki na jego temat otwierająca oczy. To była pierwsza pozycja napisana przez Polaka, którą poleciłam omawiając jakiś kraj. Potem ta tendencja rozciągnęła się na kraje, które były jeszcze do omówienia. 

Ekwador i Kuba najbardziej kojarzą mi się z filmami. Znawcą kina to ja nie jestem, dlatego gdy obejrzałam ten ekwadorski, to nie wiedziałam, co on mi w ogóle chciał przekazać. Dopiero gdy o nim poczytałam, okazało się jak ważna dla tego kraju to była produkcja. A film kubański wstrząsnął mną językowo. Jak mogłam tak mało rozumieć w języku, którym się posługuję!?

Od panamskiego marca zaczęłam przygotowywać wszystko z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie Chile, szczególnie książka Moniki Trętowskiej. Z kolei majowy Meksyk to była totalna klapa. Miałam wrażenie, że Wasze wymagania co do tego kraju są ogromne, a mi wyjątkowo wyszedł najgorszy miesiąc z wszystkich – nie doszły do skutku niektóre współprace, nie wiedziałam jaki kierunek nadać treściom.

Na automacie i wybiegając w przyszłość 

Pod koniec ekwadorskiego stycznia zaczęłam prace nad własną stroną internetową, a skończyły się one w honduraskim czerwcu. Moje myśli były zupełnie poza wyzwaniem jako takim. Wenezuelski lipiec był już właściwie przygotowany, a ja dopracowywałam szczegóły na stronie. Pochłaniało mnie to bardzo i oddawałam temu zadaniu mnóstwo serca i energii. Rezultat oceńcie sami!

Patrząc na zaangażowanie obserwujących profil mogę na pewno stwierdzić, że początkowe skojarzenia z danym krajem były głównym źródłem komentarzy. Wysoko cenione były też przepisy oraz polecajki książek i filmów, ale też o dziwo kanałów na IG i YT. Trzecią grupą lubianych treści były posty językowe. Pod względem aktywności nie miały sobie równych testy na temat omawianych krajów publikowane pod koniec miesiąca na stories. 

co po wyzwaniu #1mes1pais?

Cała zebrana za pośrednictwem wyzwania wiedza jest elegancko uporządkowana na instagramowym koncie Ogarniando. Są tam wyróżnione stories oraz katalogi postów oznaczone flagami krajów, o których mówią. Zawsze można do tego wrócić. Ja z pewnością to zrobię, żeby poruszone tam wątki rozszerzać w postaci wpisów na bloga. Nie każdy przecież ma Instagrama, a więc i dostępu do tego, co przez 19 miesięcy się na nim u mnie pojawiało.

Jeśli chodzi natomiast o to, czym teraz zajmę się na Instagramie, to będzie to kolejne wyzwanie. A jakżeby inaczej! Nazwałam je #semanasindigenas i, jak myślę nazwa już wskazuje, będziemy zajmować się rdzenną ludnością Ameryki Łacińskiej. Uważam, że to jest ważny temat, bo nie tylko my w Polsce mamy o nim okrojoną wiedzę. Mimo to postanowiłam, że od tej pory będę publikować zasadniczo wyłącznie po polsku, bo moim celem jest dotarcie do Polaków.

Tygodnie ludności rdzennej, bo mniej więcej tak po polsku brzmiałaby nazwa wyzwania, potrwa do końca grudnia. Każdy z 21 tygodni będzie podejmował inne wątki, omówimy sobie kilka bardziej i mniej kojarzonych grup etnicznych, obalimy pewne stereotypy. A już na pewno, będziemy bardziej świadomi, i o to mi w zasadzie najbardziej chodzi. Żeby nasza wiedza nie zaczynała i nie kończyła się na Kolumbie, który podbił Inków, Azteków i Majów składających ofiary z ludzi. Widzimy się na Instagramie, choć i tu, na blogu, będą pojawiać się podsumowania w formie wpisów. Wierzę, że każdy z nas wyniesie coś z tego wyzwania dla siebie!

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close